Kolejny polski finał pływackich mistrzostw świata! [WIDEO]
Kolejny polski finał pływackich mistrzostw świata! [WIDEO]
Drugi raz z rzędu Ksawery Masiuk awansował do finału mistrzostw świata w pływaniu na 50 m stylem grzbietowym. Brązowy medalista ubiegłorocznego czempionatu, w półfinałach zajął 4. pozycję. Poza stawką finalistek sprintu na 50 m stylem dowolnym niespodziewanie znalazła się natomiast Katarzyna Wasick. W sesji wieczornej padł też kolejny rekord Polski.
Masiuk od rana pływał bardzo szybko. W eliminacjach uzyskał czas 24.71, a w półfinale zabrakło mu tylko trzech setnych sekundy do rekordu Polski. Wynik 24.47 oznaczał jednak pewny awans do finału. Przed Polakiem znaleźli się tylko Amerykanie: Justin Ress i Hunter Armstrong oraz Xu Jiayu z Chin.
- Jestem bardzo zadowolony, te starty miały dobry przebieg techniczny. Rozgrywałem je taktycznie – zaczynałem mniejszą frekwencją i dopiero później przyspieszałem. Inaczej, niż w ubiegłym roku. Zobaczymy jak będzie jutro. To raczej będzie loteria. Jeden błąd i tak naprawdę cały start będzie można „wywalić”. Wygra ten, kto popłynie najbardziej perfekcyjnie – komentował Masiuk, który w obu dzisiejszych wyścigach płynął razem z drugim z Polaków, Kacprem Stokowskim. – Dodało mi to luzu w call roomie. Miałem się do kogo odezwać, rozluźnić atmosferę, pożartować. Na pewno bardzo mnie to napędzało – wspomniał.
Stokowski też bardzo dobrze zaprezentował się w rywalizacji grzbiecistów.. Dwudziestoczterolatek przebrnął eliminacje i już rano poprawił rekord życiowy, pokonując jedną długość basenu w 24.91. Kilka godzin później ponownie złamał barierę 25 sekund, a rezultat 24.99 dał mu w ostatecznym rozrachunku 11. pozycję.
- Rano było naprawdę bardzo dobre pływanie. Świetnie wystartowałem, nie spodziewałem się, że tak wystrzelę. Na finiszu dołożyłem dodatkowy ruch, więc wiedziałem, że jest co urwać. Po południu ruszyłem się na słupku i bardzo głęboko wpadłem do wody. Musiałem się ratować, żeby nie przekroczyć pod wodą 15-ego metra - mówił Stokowski. – Cieszę się niesamowicie, bo to mój drugi półfinał. Po raz kolejny 24 sekundy, więc powtarzalność już jest. Mam nadzieję, że uda się poprawić jeszcze na Uniwersjadzie, bo tam będzie trochę startów. Zobaczymy jak organizm zareaguje na podróż. W poniedziałek przelatujemy do Chengdu i już następnego dnia– dodał. Reprezentantów Polski w Fukuoce wspierają Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz sponsor główny PZP – PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
Jednym z wydarzeń dnia był kolejny rekord Polski Dominiki Sztandery, tym razem na 50 m stylem klasycznym. Zawodniczka Juvenii Wrocław w półfinale uzyskała czas 30.59 – o osiem setnych sekundy lepszy od tego, który zanotowała na początku roku podczas Arena Grand Prix w Lublinie. Niestety, na awans do finału to nie wystarczyło. Nasza żabkarka uplasowała się na 14. pozycji.
- Rano było lepiej pod kątem czucia wody i ogólnego samopoczucia. Po południu nie mogłam się ułożyć na wodzie. Nie to, że narzekam, tylko przypominam sobie jak się czułam. Miło zaskoczyłam się na mecie, że jednak poprawiłam ten rekord i podniosłam samej sobie poprzeczkę – relacjonowała Sztandera, która zakończyła już w Fukuoce starty indywidualne.
- Powtarzam się trochę, ale jestem zadowolona. Te mistrzostwa naprawdę dobrze mi wyszły: dwa rekordy życiowe, dwa rekordy Polski, minimum na igrzyska - czego chcieć więcej? Do tego dwa półfinały. Małymi kroczkami, do przodu. „Łyżeczką, nie chochlą”, jak mawia mój chłopak. Zaraz jeszcze lecimy na Unwiersjadę i zobaczymy jak będę się prezentować ja i cała drużyna – mówiła Sztandera.
W polskim obozie mocno wyczekiwano też rozstrzygnięć w finale pań na dystansie 200 m stylem grzbietowym. Wśród ośmiu najlepszych zawodniczek globu znalazła się Laura Bernat, dla której było to największe osiągnięcie w dotychczasowej karierze. Siedemnastolatka nie zdołała już dziś popłynąć tak szybko, jak w piątkowych eliminacjach i półfinale - wyścig zakończyła z wynikiem 2:10.68 na 7. miejscu.
- Ciągle brakuje mi tego luzu na zawodach. Ostatnio pokochałam treningi, pokochałam z powrotem wodę, ale wciąż stresują mnie starty. Tu dwa razy przełamałam swoją barierę i w sumie niczego nie żałuję. Sam start w finale już był mocno stresujący – trzeci wyścig z rzędu, pierwszy finał mistrzostw świata – mówiła Bernat, która ścigała się dziś z naprawdę mocnymi zawodniczkami. Złoto zdobyła Kaylee McKeown z Australii, łamiąc barierę dwóch minut i czterech sekund (2:03.85). - Jest od kogo się uczyć, dziewczyny zdecydowanie bardzo uciekają pod wodą, ale wszystko jest do zrobienia – zakończyła lublinianka.
Niespodziewanie już w półfinałach 50 m stylem dowolnym odpadła ubiegłoroczna wicemistrzyni świata, Katarzyna Wasick. Zawodniczka AZS AWF Katowice zajęła 12. miejsce z wynikiem 24.72, a do wejścia do ósemki zabrakło jej tylko pięciu setnych sekundy.
- Jestem w szoku. Czułam się dobrze, przyjechałam tutaj z dużymi oczekiwaniami, ponieważ na treningach wykonywaliśmy kawał dobrej roboty i pływałam w granicach mojego rekordu życiowego. Mogłabym tu walczyć o medale. Ten czas w ogóle nie pokazuje jak jestem przygotowana i na jakim poziomie teraz jestem – opowiadała rozczarowana Wasick.
– Dziś na rozgrzewce robiliśmy kilka przyspieszeń. Szarpnęłam barkiem, wróciła kontuzja, zaczął się ból. Myślałam, że przez to przejdę i będzie dobrze, ale już w eliminacjach miałam to w głowie. Później wzięłam leki przeciwbólowe i myślałam, że dam radę, ale było inaczej. Już po skoku czułam ból i nie mogłam popłynąć na tyle, na ile byłam przygotowana. Jestem zawiedziona – zdradziła nasza najlepsza sprinterka, która dwukrotnie ocierała się dziś o minimum olimpijskie.
Wasick ma szansę zostać trzecią Polką, obok Ireny Irena Kirszenstein-Szewińskiej oraz Anety Pastuszki-Koniecznej, która zaliczy starty w aż pięciu igrzyskach. Na wywalczenie kwalifikacji będzie jednak musiała jeszcze poczekać.
- Wierzę, że moje piąte igrzyska to tylko formalność, jeżeli wrócę do zdrowia. To jest najważniejsze. Dlatego proszę, żeby wszyscy kibice pływania mocno zaciskali za to kciuki. Jeżeli będzie zdrowie, to ja na pewno dam z siebie wszystko - dodała.
Rano dobry występ zanotował jeszcze Krzysztof Chmielewski. W eliminacjach 1500 m stylem dowolnym zajął 16. lokatę i o prawie sześć sekund poprawił rekord życiowy. Jego wynik (15:01.89) był gorszy o zaledwie dziewięć dziesiątych sekundy od minimum na igrzyska w Paryżu.
W niedzielę mistrzostwa świata dobiegną końca. W sesji eliminacyjnej zobaczymy jeszcze nasze sztafety 4x100 m stylem zmiennym kobiet i mężczyzn, które spróbują przybliżyć się do startu w igrzyskach olimpijskich (kwalifikację wywalczą medaliści zawodów w Japonii oraz trzynaście najlepszych drużyn z rankingu uwzględniającego wyniki z mistrzostw świata w Fukuoce i z przyszłorocznego czempionatu w Dausze). Sesja eliminacyjna rozpocznie się o 3:30 polskiego czasu, a finały o 13:00.